Hej!
Ktoś się zastanawiał, jakby wyglądał związek Ahsoki i Luksa? Może to wam to coś się spodoba. One-shot jest czymś w postaci "Co by było gdyby" po rozdziale 154 nowego sezonu na moim blogu [KLIK] Dlatego dziś pojawia się ten one-shot. Oczywiście, nie jest on wtedy. Jest w nieokreślonym czasie... chyba... w każdym razie, niezależnie od czasu, pojawią się różnorakie postacie. Ahsoka będzie Ahsoką, Qui-Gon niech odpoczywa w zaświatach.
Edit 10 minut później: Czas wyjdzie w praniu
Edit 10 minut później: Czas wyjdzie w praniu
Proszę o jakieś pomysły, które możecie zostawić w zakładce "Centrum dowodzenia"
Zapraszam do czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Słońce leniwie zachodziło między drapaczami chmur. Przez szklane ściany apartamentu słychać było silniki miliona maszyn w każdej chwili przedzierające się przez planetę-miasto. Ahsoka zastanawiała się czasem, jak cywile mogli żyć w środku miasta. Ona, mieszkając w Świątyni Jedi, znajdowała się bardziej na uboczu, czego Rycerze Światła potrzebują - spokoju, wyciszenia.
- Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać - powiedział na powitanie Lux, rzucając na oparcie sofy swoje szaty senatora. Sam ubrany był w najprostsze spodnie młodzieżowe i flanelową koszulę. Niczym superbohater, po odbębnieniu swojej roboty, przebiera się w cywilne ciuchy i jest najnormalniejszym człowiekiem. W przypadku Luksa, takie stwierdzenie jest zabawne.
- Nic się nie stało. Choć nie ukrywam, cicho tu bez ciebie - przyznała dziewczyna wtulając się w jego ramiona.
- Już wiesz, jak się czuję. Jestem sam w tak dużym apartamencie. Mam służkę, ale to nic nie da. Audiencje mam raz na jakiś czas, Padme też przychodzi od święta - odpowiedział.
Dziewczyna oderwała się od niego i przyjrzała mu się. Jego szczękę oblewał lekki zarost, który był specjalnie zadbany.
- Nadal wściekasz się za tę karę? - zapytał.
- Tak. Dziesięć miesięcy chodzenia do zwykłej szkoły. A po szkole lekcje, nauka i do tego treningi padawana. Dolicz do tego czas na chłopaka - lamentowała kierując się w stronę kanapy. Opadła na nią, oparła się wygodnie, zdjęła buty i skrzyżowała nogi.
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - skomentował.
- Tak, gdyby nie fakt, że osoba winna całemu zamieszaniu, to blond wredna żmija Deturi Killara.
- Mistrz Windu nie da ci za wygraną. Nawet ja to wiem.
- Uprzykrzę jej życie, naprawdę.
- Będziesz mieć naganę. Spokojnie, pomogę ci. To nie takie trudne, jak wygląda - zapewnił.
****
Minął pierwszy miesiąc, a Ahsoka czuła, że nic jej się w życiu nie przyda. Edukacja dla bezpieczeństwa, to podstawa o wiele gorszych przypadków, których uczono ją w świątyni. Sztuczne oddychanie? Cóż, spędziła tyle czasu na wojnie i przeżyła tyle bitew, że w stu procentach wiedziała iż nie będzie szansy, jakiejkolwiek chwili do zastosowania tego. Wojna zna tylko trzy przypadki ludności: żywy, ranny, martwy.
Nauka o wierzeniach - Ahsoce przydawała się tam umiejętność "Słuchaj i zapamiętaj", albowiem było to tak ciekawe, że nie trzeba było tego powtarzać. No i nie było zadań.
Wychowanie fizyczne - bezsens. Dziewczęta brały zwolnienia, bo "niedyspozycja", a Tano miała dość, bo była tak dobra, że aż dostawała ochrzan. Bo za mocno piłkę odbija, ba gra sama z Atari i nie idzie za nimi nadążyć. A dziewczyny czuły się jak w sidłach, nie potrafiły się wyżyć, zaczęły kochać treningi Jedi, mając świadomość, że tam jest dopiero wysiłek fizyczny.
Togrutanka nie rozumiała na co jej wiedza z rozmnażania. Rodziny założyć nie planowała. Może Lux ma do tego jakieś plany, ale ona jest z nim z miłości, nie z powodu instynktu macierzyńskiego. Zapoznała się z tym już dawno temu, a im więcej jej truto tym dupę, tym bardziej odrażające się stawało.
Na geografii, nudziła się okropnie. Jedynie co musiała zapamiętać, to liczby. A że po matematyce zapamiętywała wzory, które nie występują na polach bitwy, to już przesada. A fizyka? Gdyby Tera Sinube nie wytłumaczył im po języku "Jedi", to nie wiedzieliby o czym jest mowa. Po prostu język, którego nie znali.
Sądziła, że wiedza o społeczeństwie da jej jakieś wytłumaczenie na głębsze spory senatu. Jej wiara przepadła, jak kamień w wodę, kiedy musiała pisać notatki o kwaśnych deszczach i uczeniu się oczywistych faktów. Ona ma trzynaście czy siedemnaście lat? W wieku piętnastu wykładała na Mandalorze i poszło jej o wiele lepiej niż tym ważniakom w uniformach.
- Mam dość - oświadczyła ostatni dzień trzeciego tygodnia drugiego miesiąca.
- Ahsoka, karę musisz odsiedzieć - upomniał Anakin.
- Deturi powinna tam gnić! Ja tej szyby nie wybiłam!
- Ciesz się. Trafiłaś do "A", a nie jak ona, do "C".
- Ale mi powód do radochy! Nie idę tam.
- Jeżeli tam nie pójdziesz, postaram się o większą karę dla ciebie.
- Za co? Za to, że odsiaduję karę przypisaną mi niesłusznie?! Bo obroniłam przyjaciela, po tym, jak moja przyjaciółka wyleciała przez okno przez tą blond wariatkę?!
- Rada uważa, że o mało by nie zginęła.
- A Mirlea? Leżała tam połamana. Nadal leży połamana!
- Ale Rada twierdzi, że sprowokowaliście Det. Mówiła o tobie straszne rzeczy. Że ją prześladujecie, bo pochodzi z Mandalory. Że gardzicie Skiratą i oddziałem Omega oraz Zer, bo zostali wychowani przez Skiratę na rodowych Mandalorian.
- Oboje wiemy, jaka jest różnica. Różnice są wszędzie, w każdym. Skirata i Zera są cudownymi osobami. Jej rodzina pochodzi od tych, co są rasistami i chętnie brali togrutan do niewoli. A jej ojciec prześladuje dathormirianki. Jedi upadli, są naiwni. Jest sens tu być? Co ty tu robisz? Masz rodzinę. Czemu nie odejdziesz, skoro wiesz, że się na tobie wyżywają, są tobie wrodzy?
- Bo jesteś tu ty, bo mnie potrzebowali. Bo muszę jakoś zawalczyć. Bo to utrzymuje moją rodzinę. Wszystko co tu teraz robię, jest egoistyczne. Poza jednym aspektem, uczeniem ciebie. To z własnej woli dla ciebie zostałem i z własnej woli cię uczę. Dla reszty, jestem tu z przymusu "Bo tak dam radę utrzymać rodzinę".
- Czyli ja nie mam co to szukać - stwierdziła młoda dziewczyna.
- Czemu tak twierdzisz? Dla ciebie jestem i zawsze będę. Nie blokujesz mnie, tylko jak zwykle sprawiasz, że kocham życie. Jestem ci za to wdzięczny, siostro.
****[Pół roku później]
Ahsoce zostały trzy miesiące odbębnienia kary. Mimo że szczyciła się najlepszym zachowaniem i średnią ocen, popadła w depresję, do której, zbyt dumna, nie zamierza się przyznać. Mimo wszystko, żyła tak samo. Z Luksem układało się jej bardzo dobrze, aż za dobrze. Parę razy o mało nie przekroczyli granicy, którą ona sama sobie wyznaczyła w obawie, że Rada się dowie i cały związek szlag by jasny trafił. Nawet, jeśli po drodze skończyła osiemnaście lat, przez co dostała większe pozwolenia, na przykład: picie mocniejszych trunków w czasie misji, w celu zwabienia swej ofiary w sidła będącymi przesłuchaniem. A, że pełnoletność zaczynała się wtedy, kiedy zostało się rycerzem Jedi, jej nie można było wykorzystać wiedzy z biologii. Podświadomie wyśmiała Radę, ponieważ ma dowód na to, że kara jej się nie przyda.
Tak naprawdę, punktem kulminacyjnym tego, że Ahsoka ma doszczętnie dość, było uchylenie Deturi kary i zwolnienie jej, za dobre sprawowanie. Dziewczyna wściekła się na naiwność Jedi, bo dyrekcja została przekupiona przez ojca blondynki. Nie mówiąc o tym, że dziewczyna złamała kodeks, bo fakt, że można się wiązać, nie zwalniał z tego, iż dawne więzy rodzinne nadal mają być tajemnicą i nie powinno się szukać swojej rodziny dla dobra ogółu. Togrutanka się nie dziwiła, Killara to zasrany rasista i zwyrodnialec, jakiego galaktyka wyróżnia poprzez specyficzność polegającym na znakomitym fachu.
Lux cały czas obserwował swoją lubą za każdym razem, kiedy była zła, a zwłaszcza, gdy narzekała na brak sprawiedliwości. Z dnia na dzień, coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że trzeba ją po prostu zabrać i uszczęśliwić. Dyskretnie zaczynał tematy przyszłości, urozmaicał ich związek w spacery, kolacje, wyjścia do teatrów czy muzeów. Ahsoka, choć widziała większość galaktyki, bawiła się dobrze za każdym razem, a on miał tego świadomość. Najbardziej cieszył się z tego, że tylko tyle mógł jej dać, a ona to doceniała. Wręcz uważała za najlepsze.
Pewnego dnia, namówił Anakina by ten zgodził się na przenocowanie Ahsoki. Choć ta zarzekała się, że nigdzie ze świątyni nie wyjdzie, udało mu się ją przekonać. Sam poszedł po najpiękniejsze i spontanicznie dokonał bardzo trudnego i ważnego wyboru.
W tym samym czasie, Tano nie wytrzymała psychicznie. Pognała do wieży Rady kończącej właśnie obrady.
- W czym pomóc ci możemy, padawanie? - zapytał wesolutki Yoda.
Ahsoka odpięła pas ze shoto i mieczem, po czym rzuciła go na ziemię. Huk oznaczał tylko jedno:
- Mam dość. Odchodzę - oświadczyła zrywając swoje miano padawana i schowała je do kieszeni. Zamierzała oddać to w ręce Anakina, bo to jemu była posłuszna.
Wyszła, wiedząc, że podjęła słuszną decyzje. Wyszła, postanawiając, że nigdy już nie wróci. Wyszła, wiedząc, że za murami, u boku Luksa, czeka ją prawdziwe, wolne życie, a w jego ramionach kryje się całe bezpieczeństwo.
****
Kolana zaczęły go boleć nie z powodu klęczenia na ziemi, bo za krótko wykonywał tę czynność, tylko z nerwów.
- Ahsoko Tano, czy zechcesz spędzić ze mną resztę życia, jako żona?
Jak na młodego chłopaka, powiedziane bardzo dojrzale i wykwintnie, aczkolwiek w tamtej chwili, życie, jako syn Miny Bonteri, nie miało wpływu na jego słowa. Po prostu, ze wszystkich pomysłów na tę propozycję, jakie kłębiły mu się w głowie, ta wydawała mu się najlepsza.
- Tak.
- Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać - powiedział na powitanie Lux, rzucając na oparcie sofy swoje szaty senatora. Sam ubrany był w najprostsze spodnie młodzieżowe i flanelową koszulę. Niczym superbohater, po odbębnieniu swojej roboty, przebiera się w cywilne ciuchy i jest najnormalniejszym człowiekiem. W przypadku Luksa, takie stwierdzenie jest zabawne.
- Nic się nie stało. Choć nie ukrywam, cicho tu bez ciebie - przyznała dziewczyna wtulając się w jego ramiona.
- Już wiesz, jak się czuję. Jestem sam w tak dużym apartamencie. Mam służkę, ale to nic nie da. Audiencje mam raz na jakiś czas, Padme też przychodzi od święta - odpowiedział.
Dziewczyna oderwała się od niego i przyjrzała mu się. Jego szczękę oblewał lekki zarost, który był specjalnie zadbany.
- Nadal wściekasz się za tę karę? - zapytał.
- Tak. Dziesięć miesięcy chodzenia do zwykłej szkoły. A po szkole lekcje, nauka i do tego treningi padawana. Dolicz do tego czas na chłopaka - lamentowała kierując się w stronę kanapy. Opadła na nią, oparła się wygodnie, zdjęła buty i skrzyżowała nogi.
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - skomentował.
- Tak, gdyby nie fakt, że osoba winna całemu zamieszaniu, to blond wredna żmija Deturi Killara.
- Mistrz Windu nie da ci za wygraną. Nawet ja to wiem.
- Uprzykrzę jej życie, naprawdę.
- Będziesz mieć naganę. Spokojnie, pomogę ci. To nie takie trudne, jak wygląda - zapewnił.
****
Minął pierwszy miesiąc, a Ahsoka czuła, że nic jej się w życiu nie przyda. Edukacja dla bezpieczeństwa, to podstawa o wiele gorszych przypadków, których uczono ją w świątyni. Sztuczne oddychanie? Cóż, spędziła tyle czasu na wojnie i przeżyła tyle bitew, że w stu procentach wiedziała iż nie będzie szansy, jakiejkolwiek chwili do zastosowania tego. Wojna zna tylko trzy przypadki ludności: żywy, ranny, martwy.
Nauka o wierzeniach - Ahsoce przydawała się tam umiejętność "Słuchaj i zapamiętaj", albowiem było to tak ciekawe, że nie trzeba było tego powtarzać. No i nie było zadań.
Wychowanie fizyczne - bezsens. Dziewczęta brały zwolnienia, bo "niedyspozycja", a Tano miała dość, bo była tak dobra, że aż dostawała ochrzan. Bo za mocno piłkę odbija, ba gra sama z Atari i nie idzie za nimi nadążyć. A dziewczyny czuły się jak w sidłach, nie potrafiły się wyżyć, zaczęły kochać treningi Jedi, mając świadomość, że tam jest dopiero wysiłek fizyczny.
Togrutanka nie rozumiała na co jej wiedza z rozmnażania. Rodziny założyć nie planowała. Może Lux ma do tego jakieś plany, ale ona jest z nim z miłości, nie z powodu instynktu macierzyńskiego. Zapoznała się z tym już dawno temu, a im więcej jej truto tym dupę, tym bardziej odrażające się stawało.
Na geografii, nudziła się okropnie. Jedynie co musiała zapamiętać, to liczby. A że po matematyce zapamiętywała wzory, które nie występują na polach bitwy, to już przesada. A fizyka? Gdyby Tera Sinube nie wytłumaczył im po języku "Jedi", to nie wiedzieliby o czym jest mowa. Po prostu język, którego nie znali.
Sądziła, że wiedza o społeczeństwie da jej jakieś wytłumaczenie na głębsze spory senatu. Jej wiara przepadła, jak kamień w wodę, kiedy musiała pisać notatki o kwaśnych deszczach i uczeniu się oczywistych faktów. Ona ma trzynaście czy siedemnaście lat? W wieku piętnastu wykładała na Mandalorze i poszło jej o wiele lepiej niż tym ważniakom w uniformach.
- Mam dość - oświadczyła ostatni dzień trzeciego tygodnia drugiego miesiąca.
- Ahsoka, karę musisz odsiedzieć - upomniał Anakin.
- Deturi powinna tam gnić! Ja tej szyby nie wybiłam!
- Ciesz się. Trafiłaś do "A", a nie jak ona, do "C".
- Ale mi powód do radochy! Nie idę tam.
- Jeżeli tam nie pójdziesz, postaram się o większą karę dla ciebie.
- Za co? Za to, że odsiaduję karę przypisaną mi niesłusznie?! Bo obroniłam przyjaciela, po tym, jak moja przyjaciółka wyleciała przez okno przez tą blond wariatkę?!
- Rada uważa, że o mało by nie zginęła.
- A Mirlea? Leżała tam połamana. Nadal leży połamana!
- Ale Rada twierdzi, że sprowokowaliście Det. Mówiła o tobie straszne rzeczy. Że ją prześladujecie, bo pochodzi z Mandalory. Że gardzicie Skiratą i oddziałem Omega oraz Zer, bo zostali wychowani przez Skiratę na rodowych Mandalorian.
- Oboje wiemy, jaka jest różnica. Różnice są wszędzie, w każdym. Skirata i Zera są cudownymi osobami. Jej rodzina pochodzi od tych, co są rasistami i chętnie brali togrutan do niewoli. A jej ojciec prześladuje dathormirianki. Jedi upadli, są naiwni. Jest sens tu być? Co ty tu robisz? Masz rodzinę. Czemu nie odejdziesz, skoro wiesz, że się na tobie wyżywają, są tobie wrodzy?
- Bo jesteś tu ty, bo mnie potrzebowali. Bo muszę jakoś zawalczyć. Bo to utrzymuje moją rodzinę. Wszystko co tu teraz robię, jest egoistyczne. Poza jednym aspektem, uczeniem ciebie. To z własnej woli dla ciebie zostałem i z własnej woli cię uczę. Dla reszty, jestem tu z przymusu "Bo tak dam radę utrzymać rodzinę".
- Czyli ja nie mam co to szukać - stwierdziła młoda dziewczyna.
- Czemu tak twierdzisz? Dla ciebie jestem i zawsze będę. Nie blokujesz mnie, tylko jak zwykle sprawiasz, że kocham życie. Jestem ci za to wdzięczny, siostro.
****[Pół roku później]
Ahsoce zostały trzy miesiące odbębnienia kary. Mimo że szczyciła się najlepszym zachowaniem i średnią ocen, popadła w depresję, do której, zbyt dumna, nie zamierza się przyznać. Mimo wszystko, żyła tak samo. Z Luksem układało się jej bardzo dobrze, aż za dobrze. Parę razy o mało nie przekroczyli granicy, którą ona sama sobie wyznaczyła w obawie, że Rada się dowie i cały związek szlag by jasny trafił. Nawet, jeśli po drodze skończyła osiemnaście lat, przez co dostała większe pozwolenia, na przykład: picie mocniejszych trunków w czasie misji, w celu zwabienia swej ofiary w sidła będącymi przesłuchaniem. A, że pełnoletność zaczynała się wtedy, kiedy zostało się rycerzem Jedi, jej nie można było wykorzystać wiedzy z biologii. Podświadomie wyśmiała Radę, ponieważ ma dowód na to, że kara jej się nie przyda.
Tak naprawdę, punktem kulminacyjnym tego, że Ahsoka ma doszczętnie dość, było uchylenie Deturi kary i zwolnienie jej, za dobre sprawowanie. Dziewczyna wściekła się na naiwność Jedi, bo dyrekcja została przekupiona przez ojca blondynki. Nie mówiąc o tym, że dziewczyna złamała kodeks, bo fakt, że można się wiązać, nie zwalniał z tego, iż dawne więzy rodzinne nadal mają być tajemnicą i nie powinno się szukać swojej rodziny dla dobra ogółu. Togrutanka się nie dziwiła, Killara to zasrany rasista i zwyrodnialec, jakiego galaktyka wyróżnia poprzez specyficzność polegającym na znakomitym fachu.
Lux cały czas obserwował swoją lubą za każdym razem, kiedy była zła, a zwłaszcza, gdy narzekała na brak sprawiedliwości. Z dnia na dzień, coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że trzeba ją po prostu zabrać i uszczęśliwić. Dyskretnie zaczynał tematy przyszłości, urozmaicał ich związek w spacery, kolacje, wyjścia do teatrów czy muzeów. Ahsoka, choć widziała większość galaktyki, bawiła się dobrze za każdym razem, a on miał tego świadomość. Najbardziej cieszył się z tego, że tylko tyle mógł jej dać, a ona to doceniała. Wręcz uważała za najlepsze.
Pewnego dnia, namówił Anakina by ten zgodził się na przenocowanie Ahsoki. Choć ta zarzekała się, że nigdzie ze świątyni nie wyjdzie, udało mu się ją przekonać. Sam poszedł po najpiękniejsze i spontanicznie dokonał bardzo trudnego i ważnego wyboru.
W tym samym czasie, Tano nie wytrzymała psychicznie. Pognała do wieży Rady kończącej właśnie obrady.
- W czym pomóc ci możemy, padawanie? - zapytał wesolutki Yoda.
Ahsoka odpięła pas ze shoto i mieczem, po czym rzuciła go na ziemię. Huk oznaczał tylko jedno:
- Mam dość. Odchodzę - oświadczyła zrywając swoje miano padawana i schowała je do kieszeni. Zamierzała oddać to w ręce Anakina, bo to jemu była posłuszna.
Wyszła, wiedząc, że podjęła słuszną decyzje. Wyszła, postanawiając, że nigdy już nie wróci. Wyszła, wiedząc, że za murami, u boku Luksa, czeka ją prawdziwe, wolne życie, a w jego ramionach kryje się całe bezpieczeństwo.
****
Kolana zaczęły go boleć nie z powodu klęczenia na ziemi, bo za krótko wykonywał tę czynność, tylko z nerwów.
- Ahsoko Tano, czy zechcesz spędzić ze mną resztę życia, jako żona?
Jak na młodego chłopaka, powiedziane bardzo dojrzale i wykwintnie, aczkolwiek w tamtej chwili, życie, jako syn Miny Bonteri, nie miało wpływu na jego słowa. Po prostu, ze wszystkich pomysłów na tę propozycję, jakie kłębiły mu się w głowie, ta wydawała mu się najlepsza.
- Tak.
Awwww <3 Ty, my na WOSie uczymy się o rządzie, a nie o kwaśnych deszczach :P Wiem nawet jak powstaje ustawa, mam taki super zagmatwany wykres w zeszycie, z którego zanim coś się zacznie, trzeba się cofać do początku i tak trzy razy xD
OdpowiedzUsuńSłodkie to było :) Współczuję Ahsoce, 10 mięsięcy w szkole za karę to najgorsze, co może być, przecież to jest jakaś masakra i w ogóle zło wcielone, Jedi zachowali się w tym przypadku jak Sithowie xD Na pewno im Sidious podesłał ten pomysł, bo sami na niego nie mogli wpaść xD
Ślub Luksa i Soki <3 Ja chcę z tego o-s normalnie, bo to będzie taki poziom cukru, że nie będę musiała jeść słodyczy przez nastęny tydzień :P
NMBZT!
Luksoka <3
OdpowiedzUsuńDoczekałam się!
Super! Ale szybko odeszła od tej świątyni! Ale fajnie, oświadczyny!
Szczerze? Komentarz będzie taki właśnie krótki, bo nie mam weny ;P
NMBZT!
Dziecinka ♡